Dzisiaj pokażę Wam moje malutkie nabytki, które zawitały w mojej kolekcji całkiem niedawno i zupełnie spontanicznie... no, może nie do końca spontanicznie, bo alternatywy dla skrobi i pudru szukałam już jakiś czas temu, ale pozostałe nowinki były zupełnie nieplanowane! Bez zbędnych słów wstępu jednak, zapraszam do zapoznania się z moimi trzema perełkami!
1. Inglot, Freedom System, 311
Będąc w galerii z moim chłopakiem postanowiłam zajść do Inglota. Jest to, naprawdę, najlepszy sklep z artykułami kosmetycznymi, jaki mam okazję co jakiś czas odwiedzać. Mimo, że inne sklepy oferujące taki rodzaj produktów też są przeze mnie odwiedzane, to muszę przyznać, że Inglot reprezentuje naprawdę wysoki poziom nie tylko jakości swoich kosmetyków, ale także obsługi. Ekspedientki nie są nachalne, wiedzą co mówią i chyba większość z nich naprawdę zna się na rzeczy, w przeciwieństwie do Douglasa, który według mnie jest kompletną porażką pod względem zatrudnianych pracowników. Bez urazy, jest to tylko moja opinia, może i kontrowersyjna, ale po ostatnim "zajściu" chyba prędko tam nie zawitam... Nie odchodząc jednak od tematu przewodniego, bo ten dotyczący Douglasa jeszcze na pewno poruszę, zajmijmy się bohaterem punktu pierwszego. Zdecydowałam się na intensywny, łososiowo-brzoskwiniowy, matowy cień. Wybór był trudny, bo bardzo się wahałam, ale ostatecznie zostałam posiadaczką tegoż odcienia.
2. Inglot, magnetyczna paleta na 5 wkładów
WRESZCIE kupiłam paletę na wkłady, bo moje cienie nie mogły znaleźć sobie miejsca. Malując klientki też miałam problem z wyciąganiem i szukaniem właściwego cienia. Na początek skromna piąteczka, z czasem zaopatrzę się w większą dziesiątkę.
3. Rossmann, Babydream, puder
No i mój zamiennik. Skrobia nie gruntowała mojego korektora z L'Oreal, więc musiałam zakupić zwykły puder matujący. Problem leży w tym, że bardzo odzwyczaiłam się od używania standardowych pudrów i musiałam kupić coś innego. Jak zwykle więc - niekonwencjonalnie, postanowiłam kupić zasypkę dla bobasków. Użyłam jej dzisiaj po raz pierwszy i efekt mnie zachwyca. Potestuję jeszcze jakiś czas i napiszę pościk o zastosowaniach takiego talku. O wszystkich jego cechach również napiszę, ale nieco później. Mam również kilka spostrzeżeń, z którymi chciałabym się z Wami podzielić, ale to innym razem :)
Ja mam cień freedom system rainbow z Inglota, to trzy odcienie koloru w jednym i jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńja też je bardzo lubię <3
UsuńTaki łososiowy cień by mi się przydał. Bardzo ładnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńmakijaż z nim właśnie będzie jutro <3
UsuńCienie z inglota śliczniutkie :)
OdpowiedzUsuń<3
UsuńStrasznie podoba mi się ten cień, szkoda, że wycofali cienie w formie kółeczek ;/
OdpowiedzUsuńteż bardzo żałuję ! :(
UsuńKochana nie ważne ile, ważne że dało radość :) <3
OdpowiedzUsuńdokładnie <3333
UsuńFajny, dobrze napigmentowany cień :) Ja też nie lubię Pań w Douglasie, szczególnie w olsztyńskiej Aurze. Albo się rzucają, jak na mięso, albo olewają, bo przyszłam w dżinsach i bluzie. No tak, tacy ludzie nie są godni profesjonalnej obsługi ;P
OdpowiedzUsuń"profesjonalnej" ;D
UsuńTeż dziś kupiłam kasetkę tylko że na 20 cieni :) I cień podobny do twojego :)
OdpowiedzUsuńOooo, dawno, dawno temu używałam tego pudru i świetnie się sprawdzał. :)
OdpowiedzUsuńPiękny ten cień :)
OdpowiedzUsuńCień jest bardzo ładny. ;)
OdpowiedzUsuńCienie Inglota mnie kuszą, zarówno jak ich brązery :D
OdpowiedzUsuńNie lubię robić zakupów na stoisku Inglota u mnie właśnie przez obsługę. Szkoda, bo mają takie cudeńka do kupienia ♥
OdpowiedzUsuń